W następstwie wybuchu epidemii COVID-19, wszystko, od wizyt u lekarza, przez naukę, aż po treningi, zaczęło odbywać się online. Ponieważ coraz więcej osób pracowało, uczyło się, ćwiczyło, odpoczywało, a nawet szukało opieki medycznej w domu, walkę o przetrwanie kontynuowały biznesy działające stacjonarnie. Nie tylko te, oparte na tradycyjnym trybie działania, ale również te bazujące na nowych technologiach i zasilane przez usługi działów IT.
Niestety „logika” rządzących w kwestii obostrzeń, nie polepszyła sytuacji rynkowej przedsiębiorców, a ponieważ zarówno koronawirus ma wpływ na gospodarkę, jak i decyzje rządu mają wpływ na rynek pracy - chyba powinniśmy zacząć się martwić.
Jedyną rzeczą, która wydaje się być pewna, jest to, że branża nowych technologii zmieni się pod wpływem kryzysu związanego z koronawirusem. Chociażby dlatego, że zmusił on przemysł IT do gruntownego przemyślenia tego, co będzie konieczne, aby zaspokoić potrzeby technologiczne firm, w miarę postępu obecnej sytuacji.
Ale czy w ogóle uda nam się wrócić do popytu na takie usługi z czasów "przedpandemicznych"? Bo przecież im więcej obostrzeń - tym więcej biznesów upada, a im więcej biznesów upada - tym mniejsze robi się zapotrzebowanie na usługi IT, zasilające firmy.
Czy więc wpływ koronawirusa na gospodarkę, a także nieodpowiedzialne decyzje rządzących, doprowadzą do załamania w branży IT? A może wyjdziemy z tego obronną ręką?