W Polsce cyfryzacja ma wiele twarzy, ale niestety nie wszystkie są równie piękne. Z jednej strony, mamy aplikacje jak mObywatel, które śmiałym krokiem próbują wprowadzać nas w nowoczesną erę cyfrową. Z drugiej jednak strony stoimy wobec realiów, które zbyt często przypominają raczej spotkanie z przeszłością niż skok w nowoczesność.
Inspiracją do dzisiejszego odcinka była moja ostatnia podróż na trasie Warszawa-Szczecin i z powrotem. Biorąc pod uwagę warunki pogodowe, postawiłam na drogi płatne, żeby mieć pewność, że zjawię się na miejscu o czasie. Podróż z Warszawy do Szczecina miała być prosta i bezproblemowa. Ponieważ nie jestem stałym bywalcem autostrad i stosunkowo rzadko podróżuję przez Polskę jako kierowca, postanowiłam kolejny raz podejść do instalacji państwowej aplikacji e-toll. Czemu ponownej? Ano jak tylko wchodziła, również byłam zmuszona do jej zainstalowania, ale wszelkie próby skończyły się fiaskiem. I nie jest to tylko moje zdanie. Instalacja-konfiguracja e-toll nie jest wymarzonym user experience na miarę XXI wieku. Za każdym razem problemy pojawiały się już na etapie rejestracji pojazdu i albo coś nie działało, albo wywalało mnie na którymś z etapach logowania.
A, zapomniałam wspomnieć, że działo się to już na trasie, więc zjechałam na stację, żeby poszukać wsparcia w internecie. Na App Store aplikacja ma ocenę 1,2, a w Google Play 1,6. Dużo negatywnych opinii związanych z konfiguracją pojazdu już wewnątrz aplikacji. W internecie dowiedziałam się tyle, że system e-TOLL, wprowadzony na odcinkach autostrad A2 Konin-Stryków i A4 Wrocław-Sośnica od 1 grudnia 2021, zastąpił tradycyjne bramki opłat. Ale od 1 lipca 2023 roku, wprowadzono zmiany, które zwolniły z opłat przejazd pojazdów o masie do 3,5 tony na wspomnianych odcinkach autostrad.
Zaraz zaraz, czy to nie był ten projekt za ok 1,2 miliarda złotych, gdzie do samego końca 2021 roku koszt budowy systemu wyniósł 284,8 mln zł według Ministerstwa Finansów? A teraz nie dość, że działa ludziom w kratkę, to jeszcze dla osobówek go wyłączyli? Nieee… chyba go z czymś pomyliłam. W każdym razie poddałam się, zainstalowałam Autopay i tam gdzie trzeba było – płaciłam już bez problemu.
Swoją drogą, o tym, że e-toll wchodzi na polskie autostrady informowano głośno i wyraźnie. Wprawdzie nikt nie ogarniał szczegółów, ale przynajmniej byliśmy poinformowani. O tym, że e-toll dla osobówek jest zniesiony – już się nie dowiedziałam. MOŻE się mylę i ludzie, którzy posiadają aplikację dostali coś w stylu alertu RCB i też pewnie władza chwaliła się tym od czasu do czasu w telewizji, ale jak wspomniałam – trasy po Polsce i przez Polskę nie są moją codziennością, a samej aplikacji jak nie miałam tak nie mam. Bo nigdy nie udało mi się jej poprawnie zainstalować, a uwierzcie mi – nie mam problemów z przyswajaniem technologii. Skoro mi się nie udało, to jak ma takie rzeczy ogarnąć np. podróżująca autem po Polsce moja babcia? (to nie jest pytanie retoryczne – odpowiedź jest prosta – dziadkowie nigdy nie wybierają autostrad, choć byłyby dla nich szybsze i bezpieczniejsze. Po prostu przegrali z polską cyfryzacją.)
Ta rozbieżność między wizją a rzeczywistością rzuca cień na polskie aspiracje cyfrowe. Bo systemów za wiele milionów złotych jak e-TOLL w Polsce jest więcej. To symbol szerszego problemu – przepaści między tym, co chcemy osiągnąć w dziedzinie cyfryzacji, a tym, co rzeczywiście udaje nam się zrealizować. I tutaj rodzi się pytanie: czy naprawdę wydaliśmy miliony na system, który miał cyfryzować Polskę, tylko po to, by po roku zrezygnować i powrócić do starych metod? Dlaczego w naszym kraju nie jesteśmy w stanie konsekwentnie i skutecznie wdrażać cyfrowych rozwiązań?
System e-TOLL na autostradach miał być szybkim, wygodnym, na wysokim, europejskim poziomie - rozwiązaniem. A co otrzymaliśmy? System, który sprawia, że nawet najwięksi entuzjaści technologii zaczynają tęsknić za dobrą starą gotówką i bramkami opłat.
Polska jest krajem, który ma wiele do zrobienia w zakresie cyfryzacji i systemów informatycznych. Czy droga, którą podążamy, prowadzi nas do cyfrowego raju, czy raczej na cyfrowe manowce? Bo choć nie brakuje nam rozwiązań i perspektyw na przyszłość, które mogłyby poprawić jakość życia obywateli i konkurencyjność gospodarki, to ciągle gdzieś się potykamy. Dlatego poruszam temat cyfryzacji naszego kraju.
Gdzie byliśmy, jaką drogę przeszliśmy no i co z nami będzie? A Ponieważ jestem stałą użytkowniczką naszych państwowych systemów informatycznych - Nie zabraknie ironii, bo jak wiadomo, śmiech to zdrowie, a Polska to nie jest kraj dla ludzi o słabych nerwach.
Wyruszmy więc w nostalgiczną wędrówkę po ścieżkach cyfryzacji w Polsce. To opowieść o marzeniach z lat 90tych, kiedy Polska, jeszcze świeżo po przemianach politycznych, zaczęła odkrywać świat cyfrowych możliwości. Jeśli to czytasz i pamiętasz czasy gdy 'logowanie się do internetu' było akompaniowane symfonią dźwięków modemów, to oznacza, że jesteś w tym wieku, że codziennie rano budzisz się przynajmniej z bólem kolana, pleców i małego palca u stopy. I najpewniej jesteś boomerem.
No ale to Właśnie wtedy Polska zaczęła swoją "podróż po cyfryzację". Komputery z monochromatycznymi monitorami zagościły w urzędach i szkołach, Internet był czymś na kształt magii - dostępnym dla nielicznych, ale obiecującym nieograniczone możliwości, a cyfrowa rewolucja (której wtedy pewnie nawet nikt tak nie nazywał) była bardziej marzeniem niż rzeczywistością.
Przeskoczmy jednak o kilka lat dalej. Kluczowym momentem dla Polski było pozyskanie nowego gracza odpowiedzialnego za naszą transformację cyfrową. I tak, od powstania w 2008 roku jako Ministerstwo Infrastruktury, przez likwidację w 2011 roku, przywrócenie w 2013 roku jako Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, ponowną likwidację w 2015 roku, aż do ostatecznego odrodzenia w 2016 roku jako Ministerstwo Cyfryzacji - powstała instytucja, która miała być zwieńczeniem naszych cyfrowych dążeń, instytucja, która miała przeprowadzić nas przez gąszcz technologicznych innowacji.
Wielu wtedy zadawało pytanie: Ile razy można zmieniać nazwę i kompetencje tego resortu? Czy to świadczy o ambitnych planach, czy raczej o braku spójnej wizji i strategii? A może to po prostu sposób na zaspokojenie apetytów politycznych i zatrudnienie swoich na rządowych stołkach? Tego do dzisiaj w 100% nie wiemy, ale wiemy, że teraźniejszość Ministerstwa Cyfryzacji nie jest tak różowa, jak by się mogło wydawać.
Z jednej strony mamy projekty takie jak e-dowód, e-recepta czy e-podpis, które mają ułatwić obywatelom załatwianie spraw urzędowych. Z drugiej strony mamy problemy z działaniem systemów, z bezpieczeństwem danych osobowych, opóźnienia w realizacji zadań czy krytykę ze strony ekspertów i organizacji pozarządowych. Czy Ministerstwo Cyfryzacji spełnia swoją rolę jako lider transformacji cyfrowej w Polsce? Na to pytanie myślę, że zostawię odpowiedź każdemu z osobna, bo sama nie umiem sobie jednoznacznie odpowiedzieć.
W końcu założenia są ambitne, a nawet jak na nasze możliwości zuchwałe. Wraz z Ministerstwem Cyfryzacji w Polsce urodził się program Polska Cyfrowa, który miał być naszym mostem pomagającym nam wejść w wyzwania XXI wieku tzw. suchą stopą.
Program powstał w 2015 roku jako część Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju i miał na celu zwiększenie dostępu do szybkiego internetu, poprawę kompetencji cyfrowych obywateli i przedsiębiorców, wsparcie innowacyjnych rozwiązań cyfrowych oraz wzmocnienie zaufania do usług online. W ciągu sześciu lat Program Polska Cyfrowa zrealizował ponad 100 projektów, które przyczyniły się do poprawy jakości życia i pracy milionów Polaków.
Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Program Polska Cyfrowa spotkał się również z krytyką, zarzutami nieefektywności, nadużyć i korupcji. Niektórzy twierdzą, że Program Polska Cyfrowa był tylko pretekstem do rozdawnictwa publicznych pieniędzy i promowania partyjnych interesów.
Z niektórymi zarzutami ciężko się nie zgodzić. No bo czy macie poczucie, że wszystkie te inicjatywy zostały wykorzystane w pełni? Czy dzisiaj wchodząc np. na stronę PUE ZUS czujecie, że dobrze wydano 11 mld euro?
W Polsce na przestrzeni lat pojawił się pokaźny portfel systemów mających w teorii ułatwiać życie obywatelom. Płatności Blik (te akurat są prywatne i działają cudownie i tu wyprzedzamy wiele krajów europejskich), e-Urząd Skarbowy, e-Przepisy, ePUAP, ZUS PUE, CEPiK, System Rejestracji Danych o Pojazdach, e-Recepta, e-Zwolnienie, e-Deklaracje, e-Dowód osobisty, Krajowy System Informacji o Zatrudnieniu (KISZ), System e-faktur – to tylko niektóre z nich.
Generalnie, systemy administracji publicznej są oceniane pozytywnie. e-Urząd Skarbowy jest szczególnie popularny, ponieważ pozwala obywatelom rozliczać podatki online w prosty i szybki sposób, a ePUAP jest cennym narzędziem, które ułatwia kontakt z urzędami. Jednak ciągle mam wrażenie, że te systemy są budowane w myśl „jakoś” nie „jakość”.
Nie trzeba już stać w kolejkach, wypełniać papierowych formularzy, ani marnować czasu na dojazdy. Wystarczy wejść na odpowiednią stronę internetową i kliknąć kilka razy. Wszystko jest dostępne w zasięgu ręki, o każdej porze dnia i nocy. To jest prawdziwa rewolucja w kontaktach z administracją publiczną. Ale nie trzeba wchodzić głęboko, żeby odkryć, że nie wszystko jest tak idealne, jak się wydaje.
Systemy te często są awaryjne, niekompatybilne, nieaktualne lub niebezpieczne. Nie zawsze działają tak, jak powinny, a czasem wcale nie działają. Niektóre z nich wymagają specjalnych programów, certyfikatów lub podpisów elektronicznych, których nie każdy ma lub potrafi obsłużyć. Inne są tak skomplikowane lub niejasne, że trudno się w nich połapać lub znaleźć potrzebne informacje. A jeszcze inne są tak łatwo dostępne, że można się obawiać o swoją prywatność lub bezpieczeństwo danych.
Chcecie przykładów? Proszę bardzo.
e-ZLA: elektroniczne zwolnienia lekarskie miały ułatwić życie pacjentom i pracodawcom, ale okazały się źródłem wielu problemów. Niektóre systemy informatyczne nie były w stanie odczytać kodów kreskowych z e-ZLA, co uniemożliwiało weryfikację zwolnień. Ponadto, często dochodziło do błędów w przesyłaniu danych do ZUS, co skutkowało brakiem świadczeń dla chorych.
Projekt e-Deklaracje, który miał umożliwić podatnikom składanie zeznań podatkowych przez internet, również napotkał na wiele trudności. System był często niedostępny lub zawieszony, a jego funkcjonalność była ograniczona. Podatnicy musieli pobierać specjalne oprogramowanie i posiadać podpis elektroniczny lub profil zaufany. Wiele osób nie mogło skorzystać z tej usługi lub zrezygnowało z niej ze względu na skomplikowaną procedurę.
Z tych pierwszych z brzegu przykładów wynika, że polska cyfryzacja jest pełna niedoróbek i niespójności. Nie wystarczy wprowadzić nowych technologii, jeśli nie są one dopasowane do potrzeb użytkowników i nie są kompatybilne z innymi systemami. Jest kilka prostych w założeniu, ale niestety bardzo trudnych we wdrożeniu, aby cyfryzacja się udała.
Obecne Systemy administracji publicznej to zarówno błogosławieństwo, jak i przekleństwo dla obywateli i przedsiębiorców. Z jednej strony ułatwiają im załatwianie spraw urzędowych online, z drugiej strony stwarzają wiele problemów i utrudnień. Można by rzec, że są to systemy ironiczne - niby mają służyć ludziom, a jednak czasem im szkodzą.
Fundacja Digital Poland wraz z firmą Microsoft przygotowała raport ukazujący poziom cyfryzacji Polski. Raport powstał na bazie Digital Futures Index, który dostarcza danych o aktualnym poziomie cyfryzacji kraju, wskazuje na obszary, w których odniesiono największy sukces, ale także na te, w których jest więcej do zrobienia, aby przyspieszyć proces cyfrowej transformacji. Co ciekawe (zwłaszcza w kontekście mojego krytykanctwa) Polska jest krajem, który zaskakuje Europę swoim poziomem cyfryzacji usług publicznych. Według różnych raportów i badań, Polska oferuje obywatelom dostęp do 84% usług rządowych online, co jest na poziomie średniej europejskiej. Nieźle, jak na kraj, który jeszcze niedawno był uważany za cyfrowe zaścianek.
Co więcej, Polska wyróżnia się wysokim poziomem interakcji społeczeństwa z państwem za pomocą technologii cyfrowych (ponad 45% powyżej średniej) oraz wysokim poziomem cyfryzacji sektora edukacji (18% powyżej średniej). To oznacza, że Polacy korzystają z e-usług i e-nauki, a państwo stara się im to ułatwić. Słabo w rankingach wypadamy w kontekście rozwoju sieci 5G, bezpieczeństwa danych osobowych i kompetencji cyfrowymi obywateli, ale generalnie raport wygląda nieźle.
Ciekawi mnie jedynie, czy w ramach tego raportu bierze się pod uwagę jedynie ilość e-rozwiązań wprowadzanych w ramach cyfryzacji danego kraju czy może ktoś pochyla się nad ich jakością? Bo takie sytuacje jak moja przygoda z e-Tollem są niestety codziennością dla wielu Polaków, którzy muszą borykać się z niedziałającymi lub niesprawnymi systemami informatycznymi. A przecież mogłoby być inaczej.
Wystarczy spojrzeć na przykłady z innych krajów, które są liderami cyfryzacji i oferują swoim obywatelom nowoczesne i wygodne usługi online. Na przykład Estonia, która jest uważana za jeden z najbardziej zdigitalizowanych krajów świata. Tam każdy obywatel ma swój unikalny identyfikator cyfrowy, który umożliwia mu dostęp do ponad 600 usług publicznych i prywatnych online. Tam można załatwić wszystko przez internet - od głosowania w wyborach, przez rejestrację firmy, po składanie podatków czy rezerwację wizyty u lekarza. Tam systemy są bezpieczne, szybkie i zintegrowane ze sobą. Tam cyfryzacja jest priorytetem dla rządu i społeczeństwa.
Cyfryzacja Polski to temat, który budzi wiele emocji i kontrowersji. Z jednej strony, jest to szansa na rozwój gospodarczy, społeczny i kulturalny naszego kraju, a z drugiej, niesie ze sobą wiele wyzwań i zagrożeń. Jak więc poradzić sobie z cyfrową transformacją i jakie są możliwe ścieżki naprawcze?
Moim zdaniem, jednym z najważniejszych aspektów cyfryzacji jest bezpieczeństwo danych i systemów. Nie da się ukryć, że Polska jest narażona na ataki hakerskie, cyberprzestępczość i wojnę informacyjną. Co chwilę słyszymy o potężnych wyciekach danych i ogromna ilość obywateli wchodzi na stronę rządową bezpiecznedane.gov.pl. Dlatego niezbędne jest wzmocnienie infrastruktury i zabezpieczeń sieciowych, a także podniesienie świadomości i kompetencji cyfrowych obywateli i instytucji.
Możliwymi ścieżkami naprawczymi w tym zakresie jest chociażby:
Trzeba pamiętać, że cyfryzacja nie ogranicza się tylko do kwestii technicznych i bezpieczeństwa. Jest to ważny i długotrwały proces społeczny i kulturowy, który wpływa na sposób komunikacji, informacji, rozrywki i partycypacji obywatelskiej. W tym kontekście, ważne jest zachowanie równowagi między korzyściami a kosztami cyfryzacji, a także między tradycją a nowoczesnością.
Aby to zadziałało należy zapewnić dostęp do internetu i urządzeń cyfrowych dla wszystkich grup społecznych, zwłaszcza tych wykluczonych lub marginalizowanych. Zadbać o ochronę praw człowieka i wolności w sieci, takich jak prywatność, wolność słowa, wolność prasy i prawo do informacji.
Kultywować dziedzictwo kulturowe i tożsamość narodową w cyfrowym środowisku, a także otwartość na różnorodność i dialog międzykulturowy. I wspierać aktywności obywatelskie i społeczne w sieci, takie jak inicjatywy obywatelskie np. e-petycje, e-konsultacje czy e-głosowania.
I to już koniec mojego wywodu. Cyfryzacja Polski to nie tylko wyzwanie, ale także szansa. Szansa na to, że nasz kraj stanie się bardziej nowoczesny, konkurencyjny i demokratyczny. Szansa na to, że my sami staniemy się bardziej świadomi, kompetentni i zaangażowani. Szansa na to, że Polska Cyfrowa będzie lepiej służyć swoim obywatelom. Na święta, ale i kolejne lata życzę nam w tej cyfrowej podróży lepszego wydawania pieniędzy, doboru kompetentnych ludzi odpowiedzialnych za cyfryzację kraju i więcej takich unikatowych wręcz na skalę europejską działających systemów jak Blik.